Skip to main content

Wolyn

Ponizej umieszczam tutaj ponize kopie artykulu Andrzeja Solaka - dlatego ze o pewnych rzeczach nie mozna zapominac i pozostac czlowiekiem.
 
Dzieci Wołynia
2013-07-01
Witek ocknął się z potwornym bólem głowy. Leżał twarzą do podłogi. Czuł jak krew wypełnia mu usta.
Dotknęła go czyjaś dłoń. To była młodsza siostra, Lilka. Pomogła mu wstać.
Zerknął na nią i przeraził się. Wyglądała okropnie, cała zalana krwią, tak samo jak on.
Oboje mieli wybite przednie zęby. Głowy rozsadzał im świdrujący ból (Witek i Lilka nie wiedzieli jeszcze, że mają pęknięte czaszki, od ciosów zadanych w potylicę obuchem siekiery).
Chłopiec otarł krew z twarzy. Rozejrzał się po izbie. Wzdrygnął się.
Ujrzał matkę, martwą, z głową rozłupaną na dwoje. Jej wspaniały, długi warkocz był ucięty. Morderca zabrał go sobie na pamiątkę.
Obok leżał ojciec. Z jego głowy sterczała siekiera. Ostrze było wbite głęboko w czaszkę. Stylisko mierzyło w powałę, niczym niema skarga do Boga, jak dłoń wzniesiona ku Niebu w ostatnim, niewysłuchanym błaganiu.
Witek rzucił okiem na kołyskę. Tam spoczywała jego najmłodsza siostra, półtoraroczna Bogusia. Zobaczył, że kołyska cała się trzęsie. Lilka ubiegła go. Pochyliła się nad posłaniem, wzięła Bogusię na ręce. Maleństwem szarpały drgawki, życie uchodziło z niego przez ranę na czole, zadaną ostrzem siekiery. Z małego noska wyciekał mózg.
Lilka kołysała w ramionach umierającą siostrzyczkę. Tą delikatną pieszczotą przekazywała jej całe piękno świata – wszystkie niewypowiedziane czułe słowa, blask uśmiechów i słodycz pocałunków, i jeszcze gwiazdy na letnim niebie, śpiew ptaków i światło poranka. Całą radość życia, której Bogusia już nigdy nie doświadczy. Pożegnalne dotknięcie dłoni przed drogą na tamten brzeg...
Po chwili ułożyła w pościeli martwe ciało siostry. Kołyska znieruchomiała jak głaz, jak świeżo usypana mogiła.
Witek chwiał się na nogach. Jak przez mgłę usłyszał hałas, ludzkie głosy na zewnątrz chaty.
- Banda wróciła! – z oddali dotarły do niego słowa Lilki. – Zaraz nas dobiją. Trzeba się pomodlić.
- Nie mogę! – wyrzęził z trudem. - Nie mogę się modlić, tak bardzo wszystko mnie boli!
Słyszał jeszcze kojący szept siostry:
- Pomodlę się za nas oboje...
Początek
Jednak to nie była banda. Przybyli Polacy z sąsiednich wiosek. Wieść o rzezi w kolonii Parośla (gmina Antonówka, powiat sarneński, województwo wołyńskie) rozeszła się lotem błyskawicy. Obywatele okolicznych siół ruszyli z odsieczą. Teraz biegli od domu do domu, wdzierali się do wnętrza, dopadali do zmasakrowanych ciał, szukając w nich tlących się jeszcze iskierek życia. Niektórzy błąkali się jak porażeni po wymordowanej osadzie, nie mogąc uwierzyć w to, co ujrzeli.
A tam, na ich oczach, w izbach i na podwórkach leżeli obok siebie mieszkańcy i przyjezdni - mężczyźni obdarci ze skóry, kobiety z obciętymi piersiami, niemowlęta przygwożdżone do stołów nożami kuchennymi. Także sześciu jeńców rosyjskich, których rezuni przywlekli ze sobą, teraz zarąbanych siekierami. Wszędzie walały się fragmenty ludzkich ciał, odcięte głowy, żyły wyprute z nóg od stóp po pachwinę... Martwe twarze straszyły pustymi oczodołami, albo krwawymi jamami po oderżniętych nosach i wargach...
Policzono zwłoki. Było ich 155. Zostały pochowane we wspólnej mogile, nad którą usypano kurhan.
Dwunastoletni Witek Kołodyński i jego młodsza o trzy lata siostra Lilka znaleźli się wśród 12 Polaków, którzy przeżyli rzeź. Wszyscy odnieśli ciężkie rany, napastnicy porzucili ich nieprzytomnych, uznając za martwych. Ocalała również 6-osobowa rodzina żydowska przechowywana przez mieszkańców Parośli, której kryjówki nie odnaleźli zbrodniarze.
Był 9 lutego 1943 roku. Ukraińska Powstańcza Armia rozpoczęła swój bój o „samostijną Ukrainę”.
Fala
Fala zbrodni szybko rozlała się po całym Wołyniu i Małopolsce Wschodniej. Zabijały „partyzanckie” sotnie UPA oraz bojówki Służby Bezpieczeństwa OUN, również pospolite ruszenie (Samoobronni Kuszczowi Widdiły – SKW), tłumy doraźnie zwerbowanego ukraińskiego chłopstwa, oddziały ukraińskiej policji na żołdzie niemieckim.
Zabijano pojedyncze polskie rodziny żyjące w rusińskich wsiach, jak i całe skupiska ludności polskiej, liczące setki osób.
Zabijano nie bacząc na poglądy polityczne, również „Lachów”, którzy wcześniej mieli doskonałe relacje z Ukraińcami, społeczników którzy działali na rzecz ludności rusińskiej, którzy szerzyli wśród niej oświatę i opiekę zdrowotną.
Zabijano mieszane rodziny polsko-ukraińskie, bądź też zmuszano ich ukraińskich członków do zabijania polskich krewnych i powinowatych. Ukraińscy mężowie i żony zabijali więc swych polskich współmałżonków i ich wspólne dzieci. Ukraińskie dzieci zabijały swoich polskich rodziców.
Zabijano wreszcie Ukraińców, którzy nie chcieli zabijać Polaków.
Apogeum rzezi nastąpiło latem 1943 roku. W niedzielę 11 lipca sotnie UPA uderzyły na 99 miejscowości powiatów kowelskiego, włodzimierskiego i horochowskiego, wycinając w pień tysiące Polaków, nie oszczędzając wiernych zgromadzonych w świątyniach. Ten straszny dzień zapamiętano jako Krwawą Niedzielę.
Groza
Polaków mordowano z okrucieństwem nieznanym nawet na tych udręczonych ziemiach. Relacje ocalałych z pogromów mrożą krew w żyłach.
Kto ginął szybką śmiercią od kuli, ten błogosławił Boga za okazane miłosierdzie. Mordercy z UPA preferowali bowiem noże i siekiery, i z ochotą przedłużali kaźń, licytując się między sobą swym bestialstwem.
Odnotowano niezliczone przypadki odrąbywania głów, ćwiartowania ciał przy pomocy pił i siekier, wyłupywania oczu, odrzynania nosów, uszu, warg i piersi, wyrywania języków, ucinania bądź łamania rąk i nóg, palenia żywcem, zakopywania żywcem, krzyżowania, wbijania na pal, wieszania na pętlach z drutu kolczastego, rozpruwania brzuchów i wyrywania wnętrzności, wbijania gwoździ w czaszkę...
Genocidum atrox – ludobójstwo okrutne...
Ci najmniejsi
Przed mordercami z UPA nie chronił wiek. Przeciwnie – „ukraińscy powstańcy” uwielbiali zabijać dzieci.
Przybijali je gwoździami do ścian (z podpisem: „polśkij oreł”). Przygważdżali nożem do stołu za język. Wbijali je na sztachety od płotów, jak na hajdamackie pale. Te najmniejsze obnosili triumfalnie nadziane na ostrza wideł, niczym pacyfikatorzy Wandei. Kobietom ciężarnym rozpruwali brzuchy i wydzierali płody.
Czytam właśnie o noworodku, którym ukraiński esesman cisnął o posadzkę kościoła w Hucie Pieniackiej, a potem zmiażdżył go podkutym butem. O dwójce pięciolatków zamkniętych tam w podpalonej stodole, o ich rozdzierającym krzyku: „Mamusiu, zabierz nas!”.
O małej Stasi Wilk, jednej ze 100 ofiar rzezi w Ciemierzyńcach, która próbowała szukać ratunku u ukraińskiej sąsiadki, Ireny Chruścielowej (pani Chruścielowa porwała dziewczynkę na ręce, krzycząc mordercom w twarz: „Ne dam! Ne dam!”. Zabito je obie...).
O Ukraince Jarynie Wołoszyn, należącej do UPA, zgładzonej w Tutowiczach (gm. Antonówka) za odmowę zamordowania polskiego dziecka...
Milczenie jak mrok
Dzisiaj nie wypada rozpamiętywać zbrodni dokonanych na Polakach, a już szczególnie tych, popełnionych przez ukraińskich szowinistów.
Gdy ktoś zacznie u nas dyskusję o rzeziach na Wołyniu, zaraz pojawiają się głosy, że... że tak nie można mówić! Że nie wolno przedstawiać tak drastycznych opisów zbrodni, niewątpliwie wzbudzających negatywne emocje (albowiem opis zabijania i torturowania ludzi powinien posiadać urodę i słodycz wierszy ze szkolnej akademii).
Utytułowane autorytety ze zrozumieniem traktują tych, co wyłupywali oczy i obdzierali ludzi ze skóry. „Bo przecież UPA miała swoje racje...”. Bo „UPA to była taka ukraińska AK...”. Bo „strona polska nie była bez winy…”. Bo „musimy pamiętać o budowaniu dobrosąsiedzkich stosunków…”. Bo „wymogi naszej polityki wschodniej...”.
W telewizyjnym okienku prężą się zawodowi mistrzowie gładkiego pustosłowia. Rzeź? Mordy? Ludobójstwo? Ale po co od razu takie brutalne określenia? Po co tak ostre, wręcz nienawistne słowa? Czy nie lepiej powiedzieć: „tragedia”? Albo: „tragiczne wydarzenia”?
Przecież nie chcemy nikogo urazić. Nie chcemy wzbudzać u nikogo poczucia winy. Nie chcemy rozpamiętywać przeszłości. (A że ktoś niezorientowany w temacie nie domyśli się, że „tragedia na Wołyniu” AD 1943 wcale nie oznacza jakiejś, dajmy na to powodzi, albo trzęsienia ziemi... No cóż...)
Polskie mogiły coraz częściej okrywa mrok niepamięci. A w tych ciemnościach, gęstych od naszego milczenia, mała Bogusia z Parośli, Stasia Wilk i tysiące innych ofiar wołają do nas bezgłośnym krzykiem.
Andrzej Solak
"Wzrastanie" lipiec-sierpień 2013

Comments

Popular posts from this blog

Dzieci odbierane w norwegi

/za emito.net/ Rutkowski uwolnił polskie dziecko w Norwegii Emito.net 11:15, 29.06.2011 Detektyw uwolnił dziś w nocy i przewiózł do Polski 9-letnią Nikolę. Norweska organizacja broniąca praw dzieci odebrała ją rodzicom, bo "była smutna". - Dziecko przeżyło traumę - uważa polski konsulat w Oslo. Uwolniona Nikola wraz z rodzicami (trzecia i czwarty od lewej), detektywem Rutkowskim (drugi od lewej) i jego zespołem. Krzysztof Rutkowski przeprowadził brawurową akcję razem ze swoja grupą uderzeniową i z rodzicami dziewczynki dziś po północy. Całość we współpracy z polskim konsulatem w Oslo. 9-letnia Nikola z detektywem Rutkowskim. Zjechała po lince z okna Nieoznakowanymi samochodami podjechali pod posesję rodziny zastępczej, gdzie umieszczono Nikolę. Sypialnia dziecka była na pierwszym piętrze. - Nikola miała telefon i była w stałym kontakcie z rodzicami. Była uprzedzona, że tej nocy dojdzie do uwolnienia jej z tego norweskiego więzienia. Czekała na podjazd rodziców i moich ludzi.

Czarna mafia

363 zł kwartalnie !!! Dokładnie tyle płaci proboszcz dobrodziej, jako podatek od swoich dochodów. Pałacyki, wille, "siostrzenice", "siostrzeńcy", nocne kluby, limuzyny, ekskluzywne kurorty, ostentacja w szastaniu pieniędzmi. Niemożliwe, żeby źródłem finansowania była tylko taca od społeczeństwa. No to skąd na to biorą ??? Trudny temat, ale na czasie, bo nie zauważyłem, żeby ktokolwiek porwał się na poważną próbę odpowiedzi na to pytanie. Powtarzają się tylko wpisy "opodatkować Kościół". Spróbójmy zatem na spokojnie zmierzyć się z tym tematem. - 1 - Taca. To oczywiste. Bez tego elementu żadna msza święta nie jest dość święta, żeby ją warto było odprawić. Poza tym dla zapewnienia wiernym stosownej motywacji tradycyjne 5 przykazań kościelnych udoskonalono w ten sposób, że bogobojny katolik może już balangować kiedy chce byleby dobrze dawał na tacę fachowcom. - 2 - Skarbony. Rozstawia się je w domach bożych tak gęsto, jak pewien ojciec dyrektor z Torunia podaj

the vaccination is not mandatory

  Covid-19 vaccines: ethical, legal and practical considerations Resolution 2361 (2021) Author(s): Parliamentary Assembly Origin : Assembly debate on 27 January 2021 (5th Sitting) (see Doc. 15212 , report of the Committee on Social Affairs, Health and Sustainable Development, rapporteur: Ms Jennifer De Temmerman). Text adopted by the Assembly on 27 January 2021 (5th Sitting). 1. The pandemic of Covid-19, an infectious disease caused by the novel coronavirus SARS-CoV-2, brought about much suffering in 2020. By December 2020, more than 65 million cases had been recorded worldwide and more than 1.5 million lives had been lost. The disease burden of the pandemic itself, as well as the public health measures required to combat it, have devastated the global economy, laying bare pre-existing fault- lines and inequalities (including in access to healthcare), and causing unemployment, economic decline and poverty. 2. Rapid deployment worldwide of safe