Skip to main content

JUGENDAMT cd.

38-letni Wojciech Pomorski jest zrozpaczony. Wiedeński sąd, który miał mu wczoraj przyznać prawo do widzenia z córkami, znów odroczył sprawę. Kolejna odbędzie się 13 października. Dla Polaka, który ostatni raz spotkał się ze swoimi dziećmi dwa lata temu, to prawie wieczność. Po wczorajszej rozprawie Pomorski mówi, że jest zmęczony nierówną walką z Jugendamtem, niemieckim urzędem ds. dzieci, który zabronił mu kontaktów z córkami. Tylko dlatego, że chciał z nimi rozmawiać po polsku - zauważa DZIENNIK.

Mieszkający w Hamburgu Wojciech Pomorski opowiada od lat o swojej krzywdzie wszystkim, którzy chcą go słuchać: dziennikarzom, organizacjom walczącym z dyskryminacją i politykom. Od 2003 roku walczy z niemieckimi urzędnikami o możliwość kontaktu ze swoimi córeczkami - 8-letnią Iwoną i 10-letnią Justyną.

Pięć lat temu po powrocie z pracy Pomorski nie zastał w domu nikogo. Jego żona Tanja spakowała rzeczy i razem z córkami zniknęła bez śladu. Na stole zostawiła ślubną obrączkę. Mężczyzna przyznaje: wcześniej były między nimi nieporozumienia, sporo się kłócili, zwłaszcza o wychowywanie dzieci. Przez kolejne dni i tygodnie Wojciech Pomorski próbował ustalić, gdzie żona się ukryła. O pomoc poprosił m.in. Jugendamt, niemiecką organizację, która zajmuje się ochroną praw najmłodszych obywateli.

Natrafił jednak na urzędniczy mur. Mimo próśb urzędnicy Jugendamtu nie chcieli lub nie byli w stanie ustalić, gdzie zostały wywiezione jego dzieci. Małżonkę Pomorski spotkał dopiero cztery miesiące później na rozprawie rozwodowej. Sąd rodzinny zezwolił mu na widzenia z córeczkami – miały się odbywać raz na dwa tygodnie, zawsze w obecności działacza Jugendamtu. Decyzja o nadzorze tłumaczona była obawami, że ojciec może zechcieć uprowadzić dzieci do Polski.

Tylko nie po polsku

Problem pojawił się, gdy Wojciech Pomorski uprzedził urzędników, że chce z córkami rozmawiać w swoim ojczystym języku. "To spotkanie odbędzie się po niemiecku albo nie odbędzie się wcale" - zareagował Martin Schroeder, urzędnik Jugendamtu. Pomorski protestował. "Jestem z wykształcenia germanistą, mówię po niemiecku ładniej niż niejeden rdzenny obywatel Niemiec. Zbuntowałem się, bo moje dzieci mają także polskie obywatelstwo, więc zakaz mówienia po polsku narusza ich i moje prawa" - tłumaczy zdesperowany ojciec.

Ten bunt sporo go kosztował. Pod koniec lutego 2004 roku dostał oficjalne pismo z hamburskiego Jugendamtu, w którym napisano: "Należy zauważyć, że z przyczyn fachowo-pedagogicznych nie jest w interesie dzieci, żeby kontakt z nimi [...] odbywał się w języku polskim”. Mężczyzna dotarł też do fragmentu wewnętrznej korespondencji urzędu: "Jeżeli Pomorskiemu zezwolimy mówić po polsku z jego córkami, to wszystkie narodowości w Niemczech będą chciały mówić w swoich językach”.

Ojciec odwoływał się do sądu i jednocześnie wysyłał pisma do niemieckich polityków (w tym ówczesnego kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera), polskich placówek dyplomatycznych, posłów do parlamentu europejskiego i polskiego Sejmu. Sprawą zaczęły interesować się niemieckie media.

Po roku przyparty do muru Jugendamt w końcu zgodził się na spotkanie Pomorskiego z dziećmi i rozmowy w języku polskim. Za późno. Żona zdążyła uciec razem z dziewczynkami do Austrii. Swoje córki Wojciech Pomorski po raz pierwszy widział rok później, i to tylko dzięki wstawiennictwu sędziego prowadzącego jego sprawę rozwodową. "Okazało się wtedy, że moje córeczki zostały właściwie oduczone języka polskiego. Justynka i Iwonka wręcz bały się powiedzieć jakiekolwiek słowo w tym języku, były spięte, przerażone i skrępowane. A przecież wcześniej mówiły swobodnie po polsku i niemiecku" - opowiada.

Tylko przeprosiny

Ponad rok temu sprawa Wojciecha Pomorskiego pojawiła się na forum Komisji Europejskiej, a komisarz ds. sprawiedliwości Franco Frattini potępił oficjalnie Jugendamt za łamanie 12. artykułu Traktatu Wspólnotowego zakazującego dyskryminacji narodowościowej. Polak doczekał się także oficjalnych przeprosin od Gili Schindler, wysłanniczki rządu Niemiec do Parlamentu Europejskiego.

To jednak wszystko, bo w jego sprawie nic się zmieniło. Pomorski nadal nie może spotykać się z córkami. "Bo Jugendamt występuje z pozycji silniejszego, a pojedynczy człowiek nie ma większych szans wygrać z tą urzędniczą machiną. Niestety ta sprawa nie jest jedyna, takich Pomorskich są setki" -mówi gorzko niemiecki mecenas Stefan Hambura z Berlina specjalizujący się w podobnych sprawach. W ostatnich kilku latach Wojciech Pomorski widział swoje córki zaledwie kilka razy. Skrupulatnie wyliczył, że w tym czasie rozmawiał z nimi trzynaście godzin, zawsze pod nadzorem. Mężczyzna toczy batalie sądowe już na czterech frontach jednocześnie. W Niemczech prowadzi cztery procesy, w Austrii pięć i w Polsce jeden. Kolejna sprawa czeka na rozstrzygnięcie przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Na prawników, podróże między krajami i opłaty sądowe wydał już grubo ponad 60 tysięcy euro.

Pokrzywdzeni przez urzędników

Rok temu Wojciech Pomorski powołał Stowarzyszenie Polskie Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech. Zrzesza ono tych, którzy na własnej skórze doświadczyli wszechwładzy urzędników Jugendamtu. Dziś zrzesza 52 osoby. Są wśród nich Portugalczycy, Tajowie, Francuzi, Turcy, Grecy, a nawet Niemcy. "Na przełomie września i października zorganizujemy w Warszawie demonstrację. Zjadą się rodzice, którym niemiecki system bezprawnie odbiera dzieci, których poniża i dyskryminuje" - opowiada Pomorski. Nie chce jednak nawoływać do nienawiści. "Mam wśród Niemców wielu przyjaciół. Dlatego powtarzam: nie walczymy z ludźmi ani narodem, ale z systemem, który odbiera nam dzieci i godność" - tłumaczy.

Demonstracja ma przemaszerować ulicami Warszawy sprzed niemieckiej ambasady przed Pałac Prezydencki. Tam wspólną prośbę o pomoc rodzice chcą wręczyć prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu i przedstawicielom rządu. "Uważamy, że te kwestie powinny zostać przedyskutowane na forum międzynarodowym. Ten problem nie dotyka bowiem tylko Polaków z małżeństw mieszanych, ale także innych narodowości. Każdy demokratyczny kraj musi się opowiedzieć przeciwko dyskryminacji" - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM Ewa Junczyk-Ziomecka, minister w Kancelarii Prezydenta.

Członkowie stowarzyszenia Wojciecha Pomorskiego spotkali się niedawno z dyrektorem gabinetu profesora Władysława Bartoszewskiego Krzysztofem Miszczakiem. Na jego prośbę stowarzyszenie sporządza dla rządu listę przypadków dyskryminacji rodziców i dzieci przez niemieckie sądy i Jugendamty. Trwa zbieranie dokumentacji.

Comments

Popular posts from this blog

Dzieci odbierane w norwegi

/za emito.net/ Rutkowski uwolnił polskie dziecko w Norwegii Emito.net 11:15, 29.06.2011 Detektyw uwolnił dziś w nocy i przewiózł do Polski 9-letnią Nikolę. Norweska organizacja broniąca praw dzieci odebrała ją rodzicom, bo "była smutna". - Dziecko przeżyło traumę - uważa polski konsulat w Oslo. Uwolniona Nikola wraz z rodzicami (trzecia i czwarty od lewej), detektywem Rutkowskim (drugi od lewej) i jego zespołem. Krzysztof Rutkowski przeprowadził brawurową akcję razem ze swoja grupą uderzeniową i z rodzicami dziewczynki dziś po północy. Całość we współpracy z polskim konsulatem w Oslo. 9-letnia Nikola z detektywem Rutkowskim. Zjechała po lince z okna Nieoznakowanymi samochodami podjechali pod posesję rodziny zastępczej, gdzie umieszczono Nikolę. Sypialnia dziecka była na pierwszym piętrze. - Nikola miała telefon i była w stałym kontakcie z rodzicami. Była uprzedzona, że tej nocy dojdzie do uwolnienia jej z tego norweskiego więzienia. Czekała na podjazd rodziców i moich ludzi.

Czarna mafia

363 zł kwartalnie !!! Dokładnie tyle płaci proboszcz dobrodziej, jako podatek od swoich dochodów. Pałacyki, wille, "siostrzenice", "siostrzeńcy", nocne kluby, limuzyny, ekskluzywne kurorty, ostentacja w szastaniu pieniędzmi. Niemożliwe, żeby źródłem finansowania była tylko taca od społeczeństwa. No to skąd na to biorą ??? Trudny temat, ale na czasie, bo nie zauważyłem, żeby ktokolwiek porwał się na poważną próbę odpowiedzi na to pytanie. Powtarzają się tylko wpisy "opodatkować Kościół". Spróbójmy zatem na spokojnie zmierzyć się z tym tematem. - 1 - Taca. To oczywiste. Bez tego elementu żadna msza święta nie jest dość święta, żeby ją warto było odprawić. Poza tym dla zapewnienia wiernym stosownej motywacji tradycyjne 5 przykazań kościelnych udoskonalono w ten sposób, że bogobojny katolik może już balangować kiedy chce byleby dobrze dawał na tacę fachowcom. - 2 - Skarbony. Rozstawia się je w domach bożych tak gęsto, jak pewien ojciec dyrektor z Torunia podaj

the vaccination is not mandatory

  Covid-19 vaccines: ethical, legal and practical considerations Resolution 2361 (2021) Author(s): Parliamentary Assembly Origin : Assembly debate on 27 January 2021 (5th Sitting) (see Doc. 15212 , report of the Committee on Social Affairs, Health and Sustainable Development, rapporteur: Ms Jennifer De Temmerman). Text adopted by the Assembly on 27 January 2021 (5th Sitting). 1. The pandemic of Covid-19, an infectious disease caused by the novel coronavirus SARS-CoV-2, brought about much suffering in 2020. By December 2020, more than 65 million cases had been recorded worldwide and more than 1.5 million lives had been lost. The disease burden of the pandemic itself, as well as the public health measures required to combat it, have devastated the global economy, laying bare pre-existing fault- lines and inequalities (including in access to healthcare), and causing unemployment, economic decline and poverty. 2. Rapid deployment worldwide of safe