Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski bardziej dba o własne przywileje niż o dobro Polaków. Pacjentom, każe płacić za spanie i jedzenie w szpitalach, a sam bez skrupułów korzysta z przywilejów.
Komfortowy gabinet, luksusowe auto i osobiste ambulatorium w miejscu pracy - o tym większość ludzi może tylko pomarzyć. Rzecznik Praw Obywatelskich ma to wszystko dla siebie i nie zamierza z tego rezygnować - donosi "Fakt".
Pierwsze piętro siedziby rzecznika w samym centrum Warszawy. Tu mieści się ambulatorium, z którego korzysta rzecznik i jego 266 pracowników. Przyjmuje w nim internista, kardiolog i neurolog, jest też pielęgniarka, a nawet masażystka. Czy to luksus? Szczególne traktowanie? "Nie widzę w tym żadnego uprzywilejowania" - odpowiada Janusz Kochanowski. "Jeżeli nie wszyscy mają takie przychodnie, to nie znaczy, że tym którzy mają, należy je zlikwidować" - broni się rzecznik. Sam kilkakrotnie korzystał już z tej przychodni, gdy chorował na grypę. Bez kolejki po numerek, bez czekania z potwornym bólem gardła w zatłoczonej poczekalni. Ale jak twierdzi Kochanowski, jedyny problem, jaki wiąże się z ambulatorium, to kwestia pieniędzy. A i to schodzi na dalszy plan, kiedy w grę wchodzi dobro funkcjonowania urzędu. "Taka przychodnia to oszczędność czasu, pracownicy nie muszą brać wolnego, by zapisać się do lekarza" - dodaje.
Komfortowy gabinet, luksusowe auto i osobiste ambulatorium w miejscu pracy - o tym większość ludzi może tylko pomarzyć. Rzecznik Praw Obywatelskich ma to wszystko dla siebie i nie zamierza z tego rezygnować - donosi "Fakt".
Pierwsze piętro siedziby rzecznika w samym centrum Warszawy. Tu mieści się ambulatorium, z którego korzysta rzecznik i jego 266 pracowników. Przyjmuje w nim internista, kardiolog i neurolog, jest też pielęgniarka, a nawet masażystka. Czy to luksus? Szczególne traktowanie? "Nie widzę w tym żadnego uprzywilejowania" - odpowiada Janusz Kochanowski. "Jeżeli nie wszyscy mają takie przychodnie, to nie znaczy, że tym którzy mają, należy je zlikwidować" - broni się rzecznik. Sam kilkakrotnie korzystał już z tej przychodni, gdy chorował na grypę. Bez kolejki po numerek, bez czekania z potwornym bólem gardła w zatłoczonej poczekalni. Ale jak twierdzi Kochanowski, jedyny problem, jaki wiąże się z ambulatorium, to kwestia pieniędzy. A i to schodzi na dalszy plan, kiedy w grę wchodzi dobro funkcjonowania urzędu. "Taka przychodnia to oszczędność czasu, pracownicy nie muszą brać wolnego, by zapisać się do lekarza" - dodaje.
Comments