/za gazeta.pl
Bartosz T. Wieliński: Jakie szanse na odszkodowanie ma Bożena Winczewska?
Martin Klinger, niemiecki adwokat rodzin Greków zamordowanych przez SS w Distomo: Na pewno nie jest bez szans. Już sam fakt, że również w Polsce znajdują się ludzie, którzy chcą, by Niemcy zadośćuczynili za zbrodnie popełnione podczas wojny, ma znaczenie. Rośnie bowiem międzynarodowa presja.
Trzeba jednak pamiętać, że choć wprawdzie od Niemiec udaje się wywalczyć w sądzie odszkodowania, sprawy ciągną się latami. Krewni ofiar Distomo pierwsze pozwy złożyli w 1995 r. Ostateczne wyroki zapadały po 15 latach. Wiele będzie też zależeć od tego, jak sprawę potraktują polscy sędziowie.
Nasi eksperci powołują się na immunitet, który przysługuje Niemcom i odrzucają pozwy...
- Gdybym ja prowadził sprawę pani Winczewskiej, przedstawiłbym sądowi wyroki sądów w Grecji i we Włoszech. Te jednoznacznie stwierdziły, że w sprawach o zbrodnie przeciwko ludzkości immunitet nie przysługuje. Sąd musiałby te orzeczenia wziąć pod uwagę. To ważne, by udowodnić, że w pozwie nie chodzi o spór jednostki z państwem niemieckim, tylko część wielkiej międzynarodowej układanki. Duże znaczenie będzie miała też decyzja polskiego sądu najwyższego w sprawie Winicjusza Natoniewskiego.
Czy gdyby polski sąd odmówił pani Winczewskiej, może ona skarżyć Niemcy przed sądem we Włoszech?
- Teoretycznie tak. Mogę sobie wyobrazić, że włoski sąd przyjąłby taki pozew, choć największe szanse na rozpatrzenie mają skargi dotyczące zbrodni, które Niemcy popełnili we Włoszech. Najprawdopodobniej ostatnie słowo miałby tutaj włoski sąd najwyższy. Cała procedura trwałaby latami.
Włoskie sądy już dwa lata temu przyznały pana klientom odszkodowanie. Czy Niemcy zapłacili?
- Sprawa ciągle się toczy. Włoscy prawnicy zajęli na poczet odszkodowania pieniądze, które włoska kolej jest winna niemieckiej. Chodzi o należność za sprzedane bilety na pociągi międzynarodowe. To 25 mln euro. Niemiecka kolej próbuje przed włoskim sądem zablokować wypłatę, bo twierdzi, że nie jest państwową firmą. Niemcy zaskarżyli też Włochy w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości, gdzie dowodzą, że pozbawienie ich immunitetu było bezprawne. Sugerują, że postępowanie włoskich sądów może w przyszłości przynieść nieprzewidywalne szkody. Pozostaje nam cierpliwie czekać na wyroki.
Niemcy twierdzą, że gdyby uwzględnić wszystkie pozwy, kraj by zbankrutował...
- Gdyby kolejne rządy chciały rozwiązać ten problem i zadośćuczynić ofiarom, dawno szukałyby międzynarodowego rozwiązania. Woleliśmy jednak udawać, że problemu nie ma i zasłaniać się międzynarodowym prawem. Jestem zdania, że musimy ponieść konsekwencje za zbrodnie III Rzeszy. Dlatego jako Niemiec zajmuję się tą sprawą.
Bartosz T. Wieliński: Jakie szanse na odszkodowanie ma Bożena Winczewska?
Martin Klinger, niemiecki adwokat rodzin Greków zamordowanych przez SS w Distomo: Na pewno nie jest bez szans. Już sam fakt, że również w Polsce znajdują się ludzie, którzy chcą, by Niemcy zadośćuczynili za zbrodnie popełnione podczas wojny, ma znaczenie. Rośnie bowiem międzynarodowa presja.
Trzeba jednak pamiętać, że choć wprawdzie od Niemiec udaje się wywalczyć w sądzie odszkodowania, sprawy ciągną się latami. Krewni ofiar Distomo pierwsze pozwy złożyli w 1995 r. Ostateczne wyroki zapadały po 15 latach. Wiele będzie też zależeć od tego, jak sprawę potraktują polscy sędziowie.
Nasi eksperci powołują się na immunitet, który przysługuje Niemcom i odrzucają pozwy...
- Gdybym ja prowadził sprawę pani Winczewskiej, przedstawiłbym sądowi wyroki sądów w Grecji i we Włoszech. Te jednoznacznie stwierdziły, że w sprawach o zbrodnie przeciwko ludzkości immunitet nie przysługuje. Sąd musiałby te orzeczenia wziąć pod uwagę. To ważne, by udowodnić, że w pozwie nie chodzi o spór jednostki z państwem niemieckim, tylko część wielkiej międzynarodowej układanki. Duże znaczenie będzie miała też decyzja polskiego sądu najwyższego w sprawie Winicjusza Natoniewskiego.
Czy gdyby polski sąd odmówił pani Winczewskiej, może ona skarżyć Niemcy przed sądem we Włoszech?
- Teoretycznie tak. Mogę sobie wyobrazić, że włoski sąd przyjąłby taki pozew, choć największe szanse na rozpatrzenie mają skargi dotyczące zbrodni, które Niemcy popełnili we Włoszech. Najprawdopodobniej ostatnie słowo miałby tutaj włoski sąd najwyższy. Cała procedura trwałaby latami.
Włoskie sądy już dwa lata temu przyznały pana klientom odszkodowanie. Czy Niemcy zapłacili?
- Sprawa ciągle się toczy. Włoscy prawnicy zajęli na poczet odszkodowania pieniądze, które włoska kolej jest winna niemieckiej. Chodzi o należność za sprzedane bilety na pociągi międzynarodowe. To 25 mln euro. Niemiecka kolej próbuje przed włoskim sądem zablokować wypłatę, bo twierdzi, że nie jest państwową firmą. Niemcy zaskarżyli też Włochy w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości, gdzie dowodzą, że pozbawienie ich immunitetu było bezprawne. Sugerują, że postępowanie włoskich sądów może w przyszłości przynieść nieprzewidywalne szkody. Pozostaje nam cierpliwie czekać na wyroki.
Niemcy twierdzą, że gdyby uwzględnić wszystkie pozwy, kraj by zbankrutował...
- Gdyby kolejne rządy chciały rozwiązać ten problem i zadośćuczynić ofiarom, dawno szukałyby międzynarodowego rozwiązania. Woleliśmy jednak udawać, że problemu nie ma i zasłaniać się międzynarodowym prawem. Jestem zdania, że musimy ponieść konsekwencje za zbrodnie III Rzeszy. Dlatego jako Niemiec zajmuję się tą sprawą.
Comments