Czytam na gazeta.pl wywiad o tym czy lepiej mieszkac w krakowie czy lepiej na tzw wsi. Jak zwykle na gazeta komentarze 10x ciekawsze niz artykol. Ponizej pare wybranych cytatow
"Witam wszystkich fanów domku na wsi. Po krótce nasza historia:
2010: kupno działki w Będtkowicach
2011: budowa domu (167m2)
Weekendy okazały się koszmarem: wokół lokalne chłopstwo włącza piły/szlifierki/kosiarki i zaczyna się jazda. W 2012 r jeden z okolicznych chłopów postanowił zostac mechanikiem samochodowym - to co się dzieje z jego zagrody to jest koszmar: ryk silników, pił, szlifierek, WKRĘTAREK. Biznes się kręci - powstaje drugi warsztaat 10 chałup dalej. Od soboty rana rozpoczyna się festiwal wiejskiego ujeżdzania quadów i motocykli crossowych - kto ma głośneijszy ten jest lepszy. Droga wiejska mimo iż jest jest dzaidowska jeżdza nim jak opętani tubylcy. - weekend jest obłędem.
No to jedziemy z dniem roboczym. Poniedziałek: zimą jest 2/3 razy więcej śniegu niż w mieście - trzeba przeznaczyc minimum 30 min ekstra rano na zasuwanie z łopatą. Trzeba to zrobić przed myciem się (pot), dopiero potem się umyć i zjeść śniadanie. Dojazd jest koszmarem - praktycznie 5% chłopstwa zajmuje sie pracą w obejściu - reszta "żyje z Krakowa" - remonty, wykończenia, budowlanka - w efekcie stoje w korku razem z setkami smierdzących rzęchów ("Paine, a po co mi lepsze, ma jeżdzic i wozic drabine nic poza tem"). Dodatkowo w połowie drogi włącza sie zacią Zabierzowsko-Krzeszowicki i dojazd jest koszmarem.
Wtorek: Zawiezienie synka na angielski - oczywiście jakakolwiek ambitniejsza edukacja związana jest z Krakowem - we wtorki wiąże się to wyłącznie z angielskim synka. Mały nie jest lotny z matmy (po mamusi :-) - jak będę musiał wykupić korki to nie wyobrażam sobie tego co dalej ...
Śr-Czw: wychodzę z biura o 17tej - w domu jestem o 19.00, 20.00 (zakupy w Krakowie , na wsi jest zwykły spożywczak - nic więcej). W domu panuje cisza? Skąd! Wedle wiejskiego zwyczaju lokalne chłopstwo musi miec zestaw "BUDA Z PSEM" i te psy zaczynaja harce, szczekania, wycia - bo tak! Bo ptak przeleciał, bo auto jedzie, bo kot miałczy (miauczy?) a na dodatek to nie odpoczynek, bo:
- cos trzeszczy brama
- płot sie obluzował w jednym meijscu
- rynna rdzewieje w dwóch meijscach
- pilot nie otwiera co jakis czas bramy
- furtka opadła na zawiasie
- w garażu trzeba by cos posprzątac
- cos śmierdzi z kominka
Słowem - wokól domu ZAWSZE I CIAGLE trzeba coś robic - obłęd.
Piątek: Wyjazd standard, powrót - koszmar. Dzikie tłumy wyjeżdżają z Krakowa - wracam ok 90 min wtedy do domu... Padam na wyrze i... Zaczyna sie. Lokalne chłopstwo zaczyna chlać - ryki, śmiechy, imprezy, ruszanie z piskiem opon z dudniąca muzyka, dyskusja z tym plebsem kończy się raz porysowanym autem.
Myśląc o nadchodzacym weekendzie chce mi się rzygać.
2015 r: Podpisana umowa przedwstępna z deweloperem - za rok wprowadzamy się na 92 m2 (+2 m. postojowe + 2 komórki) - jestem szczęśliwy gdy o tym myśle - wracam do miasta."
"bardzo prawdziwe jest to stwierdzenie, że Kraków "zmienia się w makietę dla turystów otoczoną slumsami"
"Witam wszystkich fanów domku na wsi. Po krótce nasza historia:
2010: kupno działki w Będtkowicach
2011: budowa domu (167m2)
Weekendy okazały się koszmarem: wokół lokalne chłopstwo włącza piły/szlifierki/kosiarki i zaczyna się jazda. W 2012 r jeden z okolicznych chłopów postanowił zostac mechanikiem samochodowym - to co się dzieje z jego zagrody to jest koszmar: ryk silników, pił, szlifierek, WKRĘTAREK. Biznes się kręci - powstaje drugi warsztaat 10 chałup dalej. Od soboty rana rozpoczyna się festiwal wiejskiego ujeżdzania quadów i motocykli crossowych - kto ma głośneijszy ten jest lepszy. Droga wiejska mimo iż jest jest dzaidowska jeżdza nim jak opętani tubylcy. - weekend jest obłędem.
No to jedziemy z dniem roboczym. Poniedziałek: zimą jest 2/3 razy więcej śniegu niż w mieście - trzeba przeznaczyc minimum 30 min ekstra rano na zasuwanie z łopatą. Trzeba to zrobić przed myciem się (pot), dopiero potem się umyć i zjeść śniadanie. Dojazd jest koszmarem - praktycznie 5% chłopstwa zajmuje sie pracą w obejściu - reszta "żyje z Krakowa" - remonty, wykończenia, budowlanka - w efekcie stoje w korku razem z setkami smierdzących rzęchów ("Paine, a po co mi lepsze, ma jeżdzic i wozic drabine nic poza tem"). Dodatkowo w połowie drogi włącza sie zacią Zabierzowsko-Krzeszowicki i dojazd jest koszmarem.
Wtorek: Zawiezienie synka na angielski - oczywiście jakakolwiek ambitniejsza edukacja związana jest z Krakowem - we wtorki wiąże się to wyłącznie z angielskim synka. Mały nie jest lotny z matmy (po mamusi :-) - jak będę musiał wykupić korki to nie wyobrażam sobie tego co dalej ...
Śr-Czw: wychodzę z biura o 17tej - w domu jestem o 19.00, 20.00 (zakupy w Krakowie , na wsi jest zwykły spożywczak - nic więcej). W domu panuje cisza? Skąd! Wedle wiejskiego zwyczaju lokalne chłopstwo musi miec zestaw "BUDA Z PSEM" i te psy zaczynaja harce, szczekania, wycia - bo tak! Bo ptak przeleciał, bo auto jedzie, bo kot miałczy (miauczy?) a na dodatek to nie odpoczynek, bo:
- cos trzeszczy brama
- płot sie obluzował w jednym meijscu
- rynna rdzewieje w dwóch meijscach
- pilot nie otwiera co jakis czas bramy
- furtka opadła na zawiasie
- w garażu trzeba by cos posprzątac
- cos śmierdzi z kominka
Słowem - wokól domu ZAWSZE I CIAGLE trzeba coś robic - obłęd.
Piątek: Wyjazd standard, powrót - koszmar. Dzikie tłumy wyjeżdżają z Krakowa - wracam ok 90 min wtedy do domu... Padam na wyrze i... Zaczyna sie. Lokalne chłopstwo zaczyna chlać - ryki, śmiechy, imprezy, ruszanie z piskiem opon z dudniąca muzyka, dyskusja z tym plebsem kończy się raz porysowanym autem.
Myśląc o nadchodzacym weekendzie chce mi się rzygać.
2015 r: Podpisana umowa przedwstępna z deweloperem - za rok wprowadzamy się na 92 m2 (+2 m. postojowe + 2 komórki) - jestem szczęśliwy gdy o tym myśle - wracam do miasta."
"bardzo prawdziwe jest to stwierdzenie, że Kraków "zmienia się w makietę dla turystów otoczoną slumsami"
Comments