Opolscy policjanci pojawili się w mieszkaniu kobiety tuż przed godz. 22 i zabrali ją do aresztu, a dzieci: 2- i 6-letnie odwieźli w piżamach do pogotowia opiekuńczego.
Policja twierdzi, że działała zgodnie z prawem. Policjanci mieli nakaz doprowadzenia pani Joanny do aresztu. Okazało się, że nie zapłaciła 2,3 tys. zł grzywny wobec urzędu skarbowego. Sąd zamienił więc karę na 25 dni aresztu. Kobieta o tym nie wiedziała, bowiem pisma do niej nie dochodziły.
Sąd twierdzi jednak, że to jej wina, bo powinna poinformować o zmianie zamieszkania. Jednocześnie rzeczniczka sądu zarzuca opolskim policjantom, że wyciągając matkę z dziećmi w piżamach, wykazali się brakiem wyobraźni. Karę za kobietę wpłacili sąsiedzi. tekst za gazeta.pl i kontynuacja - Jak mi pokazali panowie policjanci nakaz zatrzymania mnie, to im odpowiedziałam, że nie wiem w jakiej sprawie, bo nic do mnie nie przychodziło wcześniej, żadne wezwania na policję - opowiada pani Joanna. Jak dodaje, pokazała policjantom pismo, na którym była informacja o umorzeniu jej długu w urzędzie skarbowym. Na nic się to jednak nie zdało. - Stwierdzili, że oni mnie zabierają.
Oznajmili, że mi dzieci rozdzielą. Powiedziałam, że absolutnie się na to nie zgadzam. Znaleźli rodzinę zastępczą w Opolu, gdzie dwójka dzieci może być razem. Powiedziałam, że ja też chcę z nimi jechać, żeby zobaczyć, gdzie moje dzieci trafią. To się w głowie nie mieści, żeby o tej porze dzieci zrywać z łóżka - relacjonuje kobieta. - Powiedziałam dzieciom, że ta rodzina zastępcza to jest wujek i ciocia, a ja muszę jechać do szpitala. Synek płakał, chciał ze mną zostać. Mam nadzieję, że się to na nim nie odbije. Potraktowano mnie jak człowieka, który by kogoś zabił - mówi kobieta łamiącym się głosem. Jak dodaje, rodzina zastępcza bardzo dobrze zajęła się jej dziećmi.
Ma jednak pretensje, że policja wyciągnęła je w nocy, wiedząc, że śpią. "Matka samotnie wychowująca dzieci to nie gangster" Policja twierdzi, że działała zgodnie z prawem. - Sąd przekazuje nam dane osoby, którą mamy zatrzymać, a nie informuje nas o jej sytuacji społecznej. My nie mieliśmy informacji o tym, że ta kobieta samotnie wychowuje dzieci. Policjanci zrobili więc to, co nakazał im sąd - mówi Maciej Milewski, rzecznik KWP w Opolu.
Z kolei rzeczniczka opolskiego sądu Ewa Kosowska-Korniak postępowaniem policji jest więcej niż zdziwiona. - Rzeczywiście, sąd wydał nakaz aresztowania opolanki. Jednak matka samotnie wychowująca dzieci to nie gangster, nie ukrywała się, nie stanowiła zagrożenia, więc nie widzę powodu, dla którego policjanci przyjechali po nią w nocy - komentuje dla "Gazety". komentarz mam tylko taki: 1) Jesli kobieta dostala pismo ze jej umarzaja to skad miala wiedziec ze jeszcze sie toczy postepowanie. 2) Policja powinna miec jakies procedury postepowania a nie traktowac wszystkich jak gangsterow. Jak w tej sytuacji co nieumundurowni i po cywilnemu strzelali do goscia bo jechal volkswagenem passatem a oni mysleli ze kradziny.
Policja twierdzi, że działała zgodnie z prawem. Policjanci mieli nakaz doprowadzenia pani Joanny do aresztu. Okazało się, że nie zapłaciła 2,3 tys. zł grzywny wobec urzędu skarbowego. Sąd zamienił więc karę na 25 dni aresztu. Kobieta o tym nie wiedziała, bowiem pisma do niej nie dochodziły.
Sąd twierdzi jednak, że to jej wina, bo powinna poinformować o zmianie zamieszkania. Jednocześnie rzeczniczka sądu zarzuca opolskim policjantom, że wyciągając matkę z dziećmi w piżamach, wykazali się brakiem wyobraźni. Karę za kobietę wpłacili sąsiedzi. tekst za gazeta.pl i kontynuacja - Jak mi pokazali panowie policjanci nakaz zatrzymania mnie, to im odpowiedziałam, że nie wiem w jakiej sprawie, bo nic do mnie nie przychodziło wcześniej, żadne wezwania na policję - opowiada pani Joanna. Jak dodaje, pokazała policjantom pismo, na którym była informacja o umorzeniu jej długu w urzędzie skarbowym. Na nic się to jednak nie zdało. - Stwierdzili, że oni mnie zabierają.
Oznajmili, że mi dzieci rozdzielą. Powiedziałam, że absolutnie się na to nie zgadzam. Znaleźli rodzinę zastępczą w Opolu, gdzie dwójka dzieci może być razem. Powiedziałam, że ja też chcę z nimi jechać, żeby zobaczyć, gdzie moje dzieci trafią. To się w głowie nie mieści, żeby o tej porze dzieci zrywać z łóżka - relacjonuje kobieta. - Powiedziałam dzieciom, że ta rodzina zastępcza to jest wujek i ciocia, a ja muszę jechać do szpitala. Synek płakał, chciał ze mną zostać. Mam nadzieję, że się to na nim nie odbije. Potraktowano mnie jak człowieka, który by kogoś zabił - mówi kobieta łamiącym się głosem. Jak dodaje, rodzina zastępcza bardzo dobrze zajęła się jej dziećmi.
Ma jednak pretensje, że policja wyciągnęła je w nocy, wiedząc, że śpią. "Matka samotnie wychowująca dzieci to nie gangster" Policja twierdzi, że działała zgodnie z prawem. - Sąd przekazuje nam dane osoby, którą mamy zatrzymać, a nie informuje nas o jej sytuacji społecznej. My nie mieliśmy informacji o tym, że ta kobieta samotnie wychowuje dzieci. Policjanci zrobili więc to, co nakazał im sąd - mówi Maciej Milewski, rzecznik KWP w Opolu.
Z kolei rzeczniczka opolskiego sądu Ewa Kosowska-Korniak postępowaniem policji jest więcej niż zdziwiona. - Rzeczywiście, sąd wydał nakaz aresztowania opolanki. Jednak matka samotnie wychowująca dzieci to nie gangster, nie ukrywała się, nie stanowiła zagrożenia, więc nie widzę powodu, dla którego policjanci przyjechali po nią w nocy - komentuje dla "Gazety". komentarz mam tylko taki: 1) Jesli kobieta dostala pismo ze jej umarzaja to skad miala wiedziec ze jeszcze sie toczy postepowanie. 2) Policja powinna miec jakies procedury postepowania a nie traktowac wszystkich jak gangsterow. Jak w tej sytuacji co nieumundurowni i po cywilnemu strzelali do goscia bo jechal volkswagenem passatem a oni mysleli ze kradziny.
Comments