Pozwole sobie zamiescic ponizej calosc artykulu z GW. Choc nie moge sie zgodzic z paroma jego tezami np o wstrzymaniu ekspansji rosjan bo oni nawet tego nie zauwaza w swojej ksiegowosci (kupili ostatnio siec JET w europie zachodniej), ale watpliwosci nie ma ze nadepnelismy im na odcisk. Watpliwe jest tez czy bedziemy mogli konkurowac z rosjanmi bo jesli korzystac bedziemy z ich zrodel to co to za konkurencja a jesli z ropy pochodzacej z bliskiego wschodu to niestety dochodza koszty kransportu i skladowania. Ciekawa opcja nie dyskutowana w artykule wadaje sie byc przetwarzanie ropy z norwegi. Ogolnie biorac sytuacja ciekawa i troche otuchy dodaje fakt ze udal sie nam obronic swoich interesow pomimo wyraznych i usilnych staran rosjan aby nam w tym przeszkodzic (odciecie dostaw surowca, podpalenia, dezinfromacja). Jeszcze swieza jest pamiec artykulow sprzed kilku dni w ktorych litewska prasa inspirowana przez srodla z rosyjskich sil bezpieczenstwa sugerowala ze Orlen chce zrezygnowac z zakupow, oraz ze polacy i litwini pobili sie w stolowce Mozejek. Jesli by podsumowywac ten rok to z pewnoscia trzeb ten fakt zaliczyc jak jedno z wiekszych osiagniec naszej polityki zagranicznej.
Orlen w paszczy niedźwiedzia
Robert Rewiński, Jacek Komar, Wilno
2006-12-15, ostatnia aktualizacja 2006-12-15 20:59
Przejmując Możejki, Orlen wstrzymał paliwową ekspansję Rosjan na Zachód. Szykuje się na wieloletnią walkę o przetrwanie na terenach byłego Związku Radzieckiego.
PKN przejął wczoraj firmę wybudowaną w latach 60. przez "cały naród radziecki", jak opisywały to filmy propagandowe. Po upadku ZSRR firmę przejął Jukos Michaiła Chodorkowskiego. Po jego aresztowaniu Kreml był przekonany, że z łatwością przejmie zakład. Tymczasem na czele spadkobierczyni Jukosu - firmy Yukos International z siedzibą w USA - zasiedli biznesmeni nieprzychylni Moskwie. Jako inwestora strategicznego Możejek wybrali PKN Orlen, który zaoferował za rafinerię, naftoport w Butyndze i łączące je rurociągi o miliard dolarów więcej niż rosyjscy konkurenci. Ta decyzja przypadła do gustu władzom Litwy, które wolały wiązać się ze strukturami Unii Europejskiej, niż wracać do dawnych zależności, ale wywołała złość na Kremlu.
Orlen zapłacił za Możejki 2,34 mld dol. To największa polska inwestycja za granicą, która wyhamowała ekspansję posłusznych Kremlowi koncernów naftowych w kierunku Europy Środkowo-Wschodniej. Mogłyby one w krótkim czasie zagrozić pozycji nie tylko Orlenu, ale i Lotosu. Prezes Orlenu Igor Chalupec tłumaczy, że gdyby Możejki przejęli Rosjanie, zalaliby Polskę paliwem o cenach dumpingowych. Kierowcy cieszyliby się krótko - po finansowym wyniszczeniu polskich rafinerii nastąpiłyby podwyżki. - Jestem szczęśliwy, że Orlenowi udało się nie dopuścić do wejścia do Możejek śmiertelnego konkurenta - przyznaje Chalupec.
Rosyjską dumę ugodził fakt, że Orlen, wchodząc do Możejek, nie tylko rozszerza wpływy w Europie, ale staje się też dostawcą paliw dla samych Rosjan. Dziś jak grzyby po deszczu wyrastają w krajach nadbałtyckich stacje paliw Łukoilu, który jeszcze kilka miesięcy temu nie brał pod uwagę wejścia Polaków w ten rejon. - Łukoil tak jak inne koncerny obecne w tym rejonie kupuje paliwo w Możejkach. Transport gotowego produktu z Rosji byłby dla niego nieopłacalny - tłumaczy Gadrius Karsokas, rzecznik prasowy Możejek.
Solą w oku Rosjan jest też to, że Orlen z terenów dawnego ZSRR będzie teraz zaopatrywał Zachód, bo kupując firmę, przejmuje też wieloletnie kontrakty na dostawy produktów gotowych - benzyn i olejów napędowych - głównie do Europy Zachodniej i USA. O korzystne umowy dające firmie rocznie setki milionów dolarów postarał się m.in. dyrektor generalny Możejek Amerykanin Paul Nelson English, który jako przedstawiciel amerykańskiego Yukosu rezyduje na Litwie od kilku lat.
Z kolei sam Orlen robi wszystko, by uniezależnić w przyszłości Możejki od rurociągu Przyjaźń, który pod pretekstem awarii Rosjanie zakręcili w lipcu br. i nie chcą podać daty jego ponownego uruchomienia. English, który po kupieniu Możejek przez Orlen pozostaje w zarządzie rafinerii, jest przekonany, że firma może zarabiać grube miliony bez rosyjskiej ropy. - Wybudowaliśmy nowoczesny naftoport właśnie po to, by od nacisków się uniezależnić. Rafineria może pracować w ten sposób przez dziesiątki lat - tłumaczył "Gazecie" tuż przed październikowym pożarem w rafinerii.
PKN prowadzi rozmowy z amerykańskimi koncernami o utworzeniu wspólnej spółki wydobywczo-eksploatacyjnej, która zapewniłaby dostawy surowca. Chodzi o firmy obecne w rejonie m.in. Morza Kaspijskiego, Iraku czy Libii, czyli rejonach uniezależnionych od kaprysów Rosjan. W Orlenie naiwnością nazywa się myślenie, że w tej części świata da się robić interesy naftowe bez Amerykanów.
Silną pozycję Orlenu dostrzegają inni światowi potentaci gotowi poradzić sobie z energetycznym szantażem Rosji. O rynek rozciągający się od czeskich Moraw po Estonię zabiega m.in. Shell. Miesiąc temu na rozmowy m.in. na temat stworzenia spółki z Orlenem przyleciał do Warszawy Rob Routs, dyrektor zarządzający Shella ds. produkcji i sprzedaży. Zapytany, czy możliwe jest utworzenie takiej spółki, nie zaprzeczył.
Przedstawiciele Orlenu nieoficjalnie przyznają, że przejęcie Możejek nie kończy wojny nerwów w tym rejonie. Mają w pamięci październikowe słowa wiceprzewodniczącego rosyjskiej Dumy Konstantina Kosaczowa wypowiedziane tuż przed pożarem w Możejkach, że "niestabilność będzie prześladowała zakład, dopóki Litwini wreszcie nie uświadomią sobie, jakich partnerów należy wybierać". Obawiają się kolejnych "niespodzianek", choć zapewniają, że są przygotowani na wiele scenariuszy. Orlen przejmuje ochronę rafinerii jako obiektu o strategicznym znaczeniu i wg nieoficjalnych informacji są już w niej polskie służby specjalne. - Przed nami jeszcze trudniejszy etap - oświadczył Chalupec, od wczoraj prezes rafinerii w Możejkach.
Orlen w paszczy niedźwiedzia
Robert Rewiński, Jacek Komar, Wilno
2006-12-15, ostatnia aktualizacja 2006-12-15 20:59
Przejmując Możejki, Orlen wstrzymał paliwową ekspansję Rosjan na Zachód. Szykuje się na wieloletnią walkę o przetrwanie na terenach byłego Związku Radzieckiego.
PKN przejął wczoraj firmę wybudowaną w latach 60. przez "cały naród radziecki", jak opisywały to filmy propagandowe. Po upadku ZSRR firmę przejął Jukos Michaiła Chodorkowskiego. Po jego aresztowaniu Kreml był przekonany, że z łatwością przejmie zakład. Tymczasem na czele spadkobierczyni Jukosu - firmy Yukos International z siedzibą w USA - zasiedli biznesmeni nieprzychylni Moskwie. Jako inwestora strategicznego Możejek wybrali PKN Orlen, który zaoferował za rafinerię, naftoport w Butyndze i łączące je rurociągi o miliard dolarów więcej niż rosyjscy konkurenci. Ta decyzja przypadła do gustu władzom Litwy, które wolały wiązać się ze strukturami Unii Europejskiej, niż wracać do dawnych zależności, ale wywołała złość na Kremlu.
Orlen zapłacił za Możejki 2,34 mld dol. To największa polska inwestycja za granicą, która wyhamowała ekspansję posłusznych Kremlowi koncernów naftowych w kierunku Europy Środkowo-Wschodniej. Mogłyby one w krótkim czasie zagrozić pozycji nie tylko Orlenu, ale i Lotosu. Prezes Orlenu Igor Chalupec tłumaczy, że gdyby Możejki przejęli Rosjanie, zalaliby Polskę paliwem o cenach dumpingowych. Kierowcy cieszyliby się krótko - po finansowym wyniszczeniu polskich rafinerii nastąpiłyby podwyżki. - Jestem szczęśliwy, że Orlenowi udało się nie dopuścić do wejścia do Możejek śmiertelnego konkurenta - przyznaje Chalupec.
Rosyjską dumę ugodził fakt, że Orlen, wchodząc do Możejek, nie tylko rozszerza wpływy w Europie, ale staje się też dostawcą paliw dla samych Rosjan. Dziś jak grzyby po deszczu wyrastają w krajach nadbałtyckich stacje paliw Łukoilu, który jeszcze kilka miesięcy temu nie brał pod uwagę wejścia Polaków w ten rejon. - Łukoil tak jak inne koncerny obecne w tym rejonie kupuje paliwo w Możejkach. Transport gotowego produktu z Rosji byłby dla niego nieopłacalny - tłumaczy Gadrius Karsokas, rzecznik prasowy Możejek.
Solą w oku Rosjan jest też to, że Orlen z terenów dawnego ZSRR będzie teraz zaopatrywał Zachód, bo kupując firmę, przejmuje też wieloletnie kontrakty na dostawy produktów gotowych - benzyn i olejów napędowych - głównie do Europy Zachodniej i USA. O korzystne umowy dające firmie rocznie setki milionów dolarów postarał się m.in. dyrektor generalny Możejek Amerykanin Paul Nelson English, który jako przedstawiciel amerykańskiego Yukosu rezyduje na Litwie od kilku lat.
Z kolei sam Orlen robi wszystko, by uniezależnić w przyszłości Możejki od rurociągu Przyjaźń, który pod pretekstem awarii Rosjanie zakręcili w lipcu br. i nie chcą podać daty jego ponownego uruchomienia. English, który po kupieniu Możejek przez Orlen pozostaje w zarządzie rafinerii, jest przekonany, że firma może zarabiać grube miliony bez rosyjskiej ropy. - Wybudowaliśmy nowoczesny naftoport właśnie po to, by od nacisków się uniezależnić. Rafineria może pracować w ten sposób przez dziesiątki lat - tłumaczył "Gazecie" tuż przed październikowym pożarem w rafinerii.
PKN prowadzi rozmowy z amerykańskimi koncernami o utworzeniu wspólnej spółki wydobywczo-eksploatacyjnej, która zapewniłaby dostawy surowca. Chodzi o firmy obecne w rejonie m.in. Morza Kaspijskiego, Iraku czy Libii, czyli rejonach uniezależnionych od kaprysów Rosjan. W Orlenie naiwnością nazywa się myślenie, że w tej części świata da się robić interesy naftowe bez Amerykanów.
Silną pozycję Orlenu dostrzegają inni światowi potentaci gotowi poradzić sobie z energetycznym szantażem Rosji. O rynek rozciągający się od czeskich Moraw po Estonię zabiega m.in. Shell. Miesiąc temu na rozmowy m.in. na temat stworzenia spółki z Orlenem przyleciał do Warszawy Rob Routs, dyrektor zarządzający Shella ds. produkcji i sprzedaży. Zapytany, czy możliwe jest utworzenie takiej spółki, nie zaprzeczył.
Przedstawiciele Orlenu nieoficjalnie przyznają, że przejęcie Możejek nie kończy wojny nerwów w tym rejonie. Mają w pamięci październikowe słowa wiceprzewodniczącego rosyjskiej Dumy Konstantina Kosaczowa wypowiedziane tuż przed pożarem w Możejkach, że "niestabilność będzie prześladowała zakład, dopóki Litwini wreszcie nie uświadomią sobie, jakich partnerów należy wybierać". Obawiają się kolejnych "niespodzianek", choć zapewniają, że są przygotowani na wiele scenariuszy. Orlen przejmuje ochronę rafinerii jako obiektu o strategicznym znaczeniu i wg nieoficjalnych informacji są już w niej polskie służby specjalne. - Przed nami jeszcze trudniejszy etap - oświadczył Chalupec, od wczoraj prezes rafinerii w Możejkach.
Comments